Nie jesteśmy święci, chociaż ze wszystkich sił
próbujemy, tak jak wzywa nas Jezus. Staramy się, jak możemy, panować
nad swoimi emocjami, nad naszym narowistym charakterem, lenistwem,
by wieczorem wspólnie zebrać się na modlitwie. To wszystko wymaga
pracy, zaparcia się siebie, zaciśnięcia zębów, ale staramy się…
…bo patrzą na nas dzieci.
Patrzą i uczą się. I biorą przykład.
Wielokrotnie dostrzegałam podobieństwo naszych małżeńskich kłótni, z
ich kłótniami między sobą, między rodzeństwem i kolegami. Przykład
idzie z góry. Maleńkie dziecko rodzi się z czystą duszą. Po chrzcie
świętym, to już w ogóle. A czym ta dusza będzie wypełniona, jakie w
niej ziarna – dobre czy złe – zostaną zasiane zależy od rodziców –
pierwszych wychowawców duszy dziecięcej. Zanim dziecko przemówi, już
widzi i po swojemu naśladuje, co czynią starsi. A i później większą
wiarę będzie przywiązywać do tego, co widzi, niż do tego, co mówią.
Bo rodzic to taki stały nauczyciel, choć bez kredy i tablicy, ale w
każdym czynie, w radości i smutku, w gniewie i dobroci, w pracy i
odpoczynku, w modlitwie i niedbalstwie, w najdrobniejszej czynności
jest naśladowany.
W zadaniu dawania żywego przykładu, pomaga rodzicom Pan Bóg. To
rodzice mają ten wielki dar, który ich stawia wyżej od najlepszych
nauczycieli – mają miłość rodzicielską. Ona to rodzi w ognisku
domowym atmosferę ciepła, radości, zaufania, ofiarności. Dobra matka
i dobry ojciec są więcej warci niż tysiąc nauczycieli, a
naśladowanie rodziców jest dla dziecka całym światem nauk. Potężna
jest moc tej rodzicielskiej miłości. Jest pełna łez, bezsennych
nocy, niezliczonych trudów, aktów przebaczenia, wyrozumiałości,
morza cierpliwości i upokorzenia.
Kolejnym darem Bożym rodziców jest ich autorytet. Dziecko, choć nikt
o tym mu nie mówi, czuje, że rodzice zastępują mu Boga na ziemi. I
na wzór ojca i dobrej matki tak wyobraża sobie Stwórcę. Stosunek do
Boga kształtuje się na miłości, poszanowaniu i posłuszeństwie do
rodziców. Dzięki autorytetowi każde słowo ojca i matki, każdy ich
czyn, nabiera siły wewnętrznej, zdolnej poruszyć i utrwalić dobro.
Aby dziecko z przykładu swoich najbliższych nauczyło się szczerze
kochać Boga i bliźniego, wiele zależy od tego, jak rodzice urządzą
swój dom, jak rozłożą czas i program zajęć na dni powszednie i
świąteczne, jak uszanują tradycje i praktyki religijne. Wszystko, co
dzieje się w naszym domu, jest nader ważne i święte dla dzieci. I
stała godzina rannego wstawania i wieczornego spoczynku. I wspólny
pacierz i znak krzyża świętego przed i po posiłku. I rozejście się
po śniadaniu do szkół, prac, i wspólne rozmowy, czytania, gry i
zabawy. I nigdy nie opuszczone w niedziele Msze święte, i pilne
uczęszczanie do sakramentów świętych. To wszystko pozostanie w duszy
dziecka na zawsze.
Wyrzucajmy, kochani rodzice, z domów nasze złe przykłady. Nałogi,
przekleństwa, obmowy, sprośne żarty, złe książki. Wyrzucajmy, i
wymiatajmy tą sprzeczność pomiędzy słowami naszymi, a czynami. Bo
biada nam, gdy dziecko zauważy, że postępowanie rodzica nie zgadza
się z tym, czego uczy i co głosi. „A kto by zgorszył jednego z tych
małych – powiada Chrystus – którzy we mnie wierzą, lepiej by mu
było, aby mu zawieszono kamień młyński u szyi, i zatopiono go w
głębokościach morskich” (Mt 18, 6).
Potrzeba cudu, aby dziecko z domu, gdzie łatwo się kłamie, łatwo
obmawia i szkaluje bliźnich, z domu zazdrości i nienawiści, wyrosło
na uczciwego człowieka.
Duchu Święty, zapraszamy Cię do naszych rodzin, domów, małżeństw.
Działaj w nas i poprzez nas, byśmy własnym przykładem kształtowali
nasze dzieci na dobrych, pełnych miłości i miłosierdzia ludzi, na
wzór naszego Pana Jezusa Chrystusa. Amen.
eg